Zyczenie (rozdzial 5) - czyli troche o wszystkim

Otwieram oczy i ze zdziwieniem patrzę na Intuicje powoli przypominajac sobie ostatnie wydarzenia...

- Orzesz ty... Dlaczego mnie uderzylas?
- Ja Ciebie? Nigdy... Ale zaraz, zaraz jakie ty masz wielkie oczy! Strachowi strasznie by sie to spodobalo. Wszystko w porządku? - zapytala mnie.
- Nie, chyba nie jest w porzadku. Od dawna już nie jest w porządku. Sama powinnas to wiedzieć bo jesteś tego częścią. 
- No tak - odpowiadziala Intuicja rozmasowujac rękę- gdybyś tylko wiedział to co ja.
- Aaa to? To nic. Tak sobie rozcieram. Zimno mi - udała, ze nie rozumie - A ty? Jak się czujesz?
- Jakby wyczerpaly mi się baterie.
Moje ciało jest zmeczone jak po maratonie a przecież nic takiego nie robiłem. Podobno kiedy bokser na ringu zostaje znokautowany to traci duzo siły. Trochę tak własnie się czuje. Straciłem duzo sily. Tylko na co? Przecież lezalem nie przytomny przez...

- Sluchaj ile czasu minęło odkąd mnie trzasnelas? - zapytałem.
- Nie wiem o czym mówisz ale jezeli chodzi o czas to nie ma on tu znaczenia. Przynaniej nie tak jak myślisz - dalej grała Intuicja.
- To znaczy ?
- Czas jest tu w czystej formie. Biegnie od zdarzenia do zdarzenia. To wydarzenie wyznacza ile czasu faktycznie upłynęło rozumiesz?
- Nie do końca.
- To może zapytam inaczej. Od kiedy tu jesteś?
- Gdzie? Tu?
- No tutaj.
- Nie wiem. Odkąd wpadłem do tej dziury w ziemi. Czy cokolwiek to było.
- No własnie. To było wydarzenie. Od tego wlasnie momentu jesteś tutaj.
- Jestem tutaj - zamyslilem się - i chcesz powiedzieć, ze będę tu do momentu aż coś się wydarzy?
- Albo jeżeli sam spowodujesz jakies wydarzenie.
- Ale czy to co robię nie jest czymś?
- Tak, jest - odpowiedziała intuicja - ale nie jest to na tyle silne by zmienić Twój czas. Dlatego wciąż tu jesteś.
- Chyba zaczynam rozumieć. Chce coś z tym zrobić ale jak sama widzisz efekty są marne.
- Bo ty sam nie wierzysz w to co robisz. Jedynie chęci nie wystarczą.
- Alez wierze, dlaczego mówisz ze tak nie jest?
- Bo inaczej bym tu z Tobą nie rozmawiała - odpowiedziała Intuicja.

Popatrzylem się na nią zaskoczony. Intuicja podobnie jak Instynkt i Strach była dość tajemnicza. To bynajmniej nie pomagało mi w ocenie obecnej sytuacji. Czułem się tak jakbym stał przed wielkim obrazem. Stoje bardzo blisko i oglądam nieomal dotykajac go nosem. Za mną napiera tłum widzów spragniony tego samego co ja, zobaczenia obrazu. Podszedlem za szybko zbyt blisko, zbyt szybko i jedyne co widzę w tym momencie to czerwone tło. Czerwone tło i datę w rogu obrazu. Data jest zamazana. Próbuje patrzeć do góry ale nie potrafię objąć całości wzrokiem. Widzę zarys postaci wlasciwie jej głowę. Jest to chyba głowa mezczyzny. Spogląda w dół. Nie, nie może spogladac w dół ponieważ na oczach ma przepaske. Spogląda pewnie do wnętrza samego siebie. Zawsze kiedy zamkne oczy zaczynam po jakimś czasie spogladac do wnętrza samego siebie. Intryguje mnie to. Dlaczego postać ma przepaske, dlaczego przechyla głowę, dlaczego nie mogę rozpoznać jego twarzy? Chce się cofnąć ale nie mogę, z tylu pcha się na mnie pan Napieralski z cala rodzina.

Tak rozmyslajac nieświadomie grzebalem ręka w kieszeni tego co pozostało po moich spodniach, obecnie krótkich spodenkach. W kieszeniach nie miałem wiele.

Stara husteczka papierowa - sztuk jeden.

Kilka monet w tylnej kieszeni - dwa funty i pięćdziesiąt penow.

Kawałek olowka - sztuk jeden.

Jedna serwetka z rysunkiem Stracha.

Metalowy wisiorek w kształcie skrzydła... - metalowy wisiorek w kształcie skrzydła?! - tego sobie nie przypominalem. Obejrzalem go dokładniej. Był niewielki i najzupelniej przypominał skrzydło anioła. Moglo to byc oczywiście skrzydlo jakiegos dowolnego ptaka lub stworzenia ale wedlug zdecydowanie musiał to byc anioł. U spodu na cienkich lancuszkach podwieszone były różnego rozmiaru stalowe kuleczki. Kolczyk jak doszedłem do wniosku był chyba posrebrzany ponieważ z pod spodu przeswitywal lekki miedziany kolor i ogólnie wyglądał jakby spedzil wiecej czasu schowany gdzieś głęboko niż zdabiac czyjes ucho. Chyba ze ten ktoś nosił go przez bardzo długi okres. Tylko kto śpi w kolczyku? Przygladalem mu się długo i miałem dziwne wrażenie ze jest on niezwykle wazny ale tu gdzie się znajdowalem wszystko było tak bardzo niejasne. Wszystko było wazne i jednoczesnie bez znaczenia. Bylo jak tajemniczy ogród wypełniony jedynie zapachem i dotykiem czegoś czego nie widać, miekkoscia której nie można okreslic. Jeżeli potrafisz wyobrazić sobie kilogram waty cukrowej i poczuć go w ręce w tym wlasnie momencie, myśle ze jesteś na dobrej drodze by zrozumieć to miejsce. Ja go jednak nie rozumialem. Intuicja grzebala cos w chlebaku. Pokazalem jej moje znalezisko. Popatrzyla się na nie, wzruszyla ramionami po czym wróciła do przeszukiwania chlebaka a ja znow pograzylem się w myślach.

Skoro i tak nie mogę nic teraz wymyślić lepiej bym go nie zgubił a nuz kiedyś będę go potrzebował - chowajac skrzydelko do kieszeni moja ręka natknela się na serwetke. Zacząłem się jej przyglądać. Intuicja skonczyla porządki i patrzyla teraz na mnie.

- Rysunek Stracha - wytlumaczylem jej.
- Wiem. I jak, rozumiesz coś z tego? - zapytała
- Ani w ząb - puscilem jej oko.
- Bardzo śmieszne - odpowiedziała i pomyślałem, ze pewnie jeszcze nie strawila poprzedniego posiłku. Intuicja przesunela chlebak na brzuch i przysiadla sie do mnie.
- Co tam nosisz? - wskazalem na chlebak.
- Takie tam różne...
- Moge zobaczyć?
- Nie... Ale wiesz co? Pokaże ci coś - intuicja sięgnęła ręka do kieszeni.
- Zapomnialam o tym - W ręce trzymała małe opakowanie czerwonych drazetek.
- Witaminki?
- Ee tam witaminki, coś lepszego - machnela ręka i z środa wyciagnela tekturowe pudelko. Drazetki jednak zatrzymała dla siebie. Pudelko bylo w krwisto - czerwonym kolorze i miało ladna blyszczaca powierzchnie. Nie umieszczono na nim żadnego napisu. Tak jakby dla kogoś kto je wykonał było oczywiste co powinno zawierać. Spojrzalem zdziwiony na Intuicje.

- No i?
- W środku - odpowiedziała z tajmniczym uśmiechem na pyzatej twarzy.
Otworzylem pudelko. Poza złożona karteczka było zupełnie puste. Wyjalem ja i zacząłem powoli czytać:

Gniew (lac. ira)

Drazetki 50mg powlekane.

Działania uboczne:

- Kurwica
- Przegiecie paly
- Czerwone zabarwienie oczu ( zwane potocznie "szalone oko")
- Przyspieszone tetno
- Pulsujaca zylka

Przedawkowanie:

- W przypadku przedawkowania moze wystąpić zalanie krwią lub trafienie szlagiem.

Dostepne pod postacia:

Inhalator, tabletki musujace, zelki do gryzienia, czopki.

- Czopki? - spojrzalem zdziwiony na Intuicje
- W ekstremalnych przypadkach - popatrzyla na mnie i pokrecila glowa - Nie chcesz tego.

Na sama myśl o czopku poczułem się dziwnie.

- Ciekawe. Masz jeszcze jakieś inne niespodzianki?
- Mam ale na razie nie powinno Cię to interesować. Teraz to by i tak nic nie dalo.
- To po co mi to pokazujesz? - oddalem jej pudelko.
- Bo niedługo będziesz tego potrzebował. Chciałam byś sobie poczytal na wszelki wypadek. Wiesz, gdybyś byl uczulony czy coś podobnego. Wole wcześniej wiedzieć - powiedziała i schowała drazerki do pudełka a pudelko do chlebaka.
Podrapalem się w ucho. Czułem okropne swedzenie ale nie mogłem dosiegnac jego źródła. Wyjalem zatyczke i poskrobalem się z wielka ulga.

- Te zatyczki...? - spojrzalem pytajaco na Intuicje.
- Dzialaja prawda?
- Ocieraja mi uszy.
- A poza tym?
- Ciężko mi powiedzieć, dalej swietnie słyszę Ciebie i ten placzacy lub smiejacy się głos... Tylko...
- Nie jestes juz taki pewien czy za nim podazac? - przerwała mi.
- To dziwne... Tak ale jednocześnie chce iść dalej. Tylko trochę sie czuje jakbym robil to wbrew sobie.
- Bo tak własnie jest - wyjaśniła Intuicja - dałam ci je byś opanował się trochę i nie pedzil jak oszalaly za czymś nieuchwytnym. Jesteś za bardzo emocjonalny.

- To nie jest nieuchwytne - zaprotestowalem - ja to bardzo silnie czuje.
- Naprawde? - podniosła jedna brew Intuicja.
- ... Przez większość czasu - poprawilem się patrząc w podłogę.
- A co konkretnie czujesz?
- Dobre pytanie.
- To pomyśl.

Zaczalem sie zastanawiac nad tym co się ze mną dzieje. Byla to bardzo dziwna mieszanka emocji. Tkwie tu gdzies pod ziemią, sam jak palec nie licząc Intuicji oraz kilku innych ciekawych postaci na które się natknałem. Podazam za kimś lub za czymś ale do końca nie wiem za kim. Czuje ból, smutek, żal,... Czy można czuć cierpienie? - chyba można. Cierpienie jakby ktoś zakopal mnie w gorącym piasku po czubek brody i postawił przedemna szklankę wody. Chce ja ująć ale kiedy tylko moja ręka przebija się ku niej z pod spodu, kiedy już wydaje mi się ze mogę jej dotknąć szklanka jakaś siła przesuwa się o kilka milimetrow a piasek przesiaka wrzaca woda i jeszcze ciasniej przykleja się do skory. To takie dziwne cierpienie, jakby ciazylo na barkach a bralo sie gleboko z srodka. Czuje tez sile. Nie wiem co to jest za siła ale wiem, ze każe mi sięgać po to co przyniesie mi ulgę...

- Czy to co jest w szklance napewno przyniesie ci ulgę?- zapytała intuicja.
Nie miałem pojęcia.

- Nie mam pojecia. Nigdy wcześniej nie czułem się tak - sklamalem.
Intuicja zmruzyla oczy i przyglądneła mi się. Nie można oklamac Intuicji - pomyślałem.

- Mozna tylko czy warto? - odpowiedziała
- Ale ty sama mnie oklamalas!
- Ja nie kłamie. Ty zreszta tez nie. Po braku wprawy widać ze kiepsko ci idzie. Nie ucz się tego. Kłamstwo ma krótkie nogi...
- Przeciez mnie uderzylas - przerwalem jej wywod.
- Oj dobra uderzylas, uderzylas. Bo mnie nie sluchales...
- Nie sluchalem... -zacząłem jej tlumaczyc - Ponieważ wszystko co mówisz... Ciężko tak ci po prostu zaufać.
- Kiedys mi ufales - powiedziala z nutą żalu w głosie.
- Chyba masz racje... Kiedys bardziej ci ufalem - przerwalem nagle, nie chcialem teraz wchodzic na osobisty dla niej temat wiec zapytałem:
- Ta postać która się pojawiła w korytarzu czy to była...
- Aha - potwierdziła głowa Intuicja.
- To dlaczego nie chcialas bym ja poznał?
- Bo znasz ja już zbyt dobrze a ona nie zawsze ma racje. Ty za bardzo jej ufasz. Nie wolno tak po prostu komuś ufać. To niebezpieczne.

- Wroci?
- Przeciez nigdy nie dałeś jej odejść. Ja jej nie przegonie choć nie wiem jak bardzo bym chciała. To zależy tylko od Ciebie.

W tym wlasnie momencie poczułem ciepły dotyk delikatnej dłoni. Popatrzylem na kosmyk włosów który opadł mi na ramie i zkrecil się w zielone kółko.
- Bedzie dobrze moje dziecko - powiedziala dotykajac miejsca w ktorym wyladowal prawy prosty Intuicji.
- No tak - westchnalem - Nadzieja. Matka wszystkich głupich.
- Och, nie obrazaj się tak od początku. Głupi w końcu ma zawsze szczescie.


- To może jednak nie jesteś moja matką - zastanowilem się. Jakoś nie mogłem przypomnieć sobie ostatnio szczęścia.
- A to może ty nie jesteś głupi - probowalapróbowała mnie wziąsc pod wlos. Biorac pod uwage moje owlosienie miala marne szanse.
- Tego nie jestem pewien. Niczego zreszta nie jestem pewien.
- To zrozumiałe w obecnej sytuacji. Nie martw się. Chodź ze mną jestem prawie pewna, ze znajdziemy to czego szukasz.
- Naprawde? - zapytałem i musiałem to powiedzieć w bardzo specjalny sposób ponieważ Nadzieja popatrzyla się na mnie ujęła mnie za rękę i szeroko się usmiechnela zielonymi oczami. Ja z kolei popatrzylem na Intuicje swoimi wielkimi oczami ale ona nie powiedziała ani słowa. Spuscila jedynie głowę. I tak miało zostać przez dłuższy czas. O tym jednak miałem sie dopiero przekonać. Nadzieja popchnela mnie delikatnie w nieznanym kierunku. Intuicja podnioslwszy coś z ziemi ruszyła powoli za nami. Poczułem smutek bo wydawało mi się, ze zrobiłem jej wielka przykrość. Odwrocilem głowę by się do niej odezwać ale Nadzieja delikatnie mnie w nią klepnela wskazując palcem kierunek przedemna.

***

Londyn Kwiecien 2009

Jezeli miałbym policzyć tygodnie od momentu kiedy zaczęło się psuć miedzy mną a Dziewczyna to byłoby ich pewnie sześć. Choć tak naprawdę psulo się pewnie wcześniej tylko ja nie zdawalem sobie z tego sprawy. Niczym pruchnica w zębie która drazy bezbolesnie do momentu aż jest za późno. I wtedy boli jak diabli. Caly odlozony do szufladek bol kumuluje się nagle w tym jednym momencie. Od dziecka nie czuje bólu zebow. Organizm zwyczajnie nie daje ostrzeżenia aż do chwili kiedy jest za późno. Mam to po ojcu. Ma to swoje oczywiste wady i zalety. Pamietam jak dziś dzień kiedy pierwszy raz wypowiedziała jego imię. Był to pierwszy dzień jej nowej pracy. Siedziała na białej kanapie pod oknem w naszym mieszkaniu. I opowiadała o chłopaku który ma duży problem z poderwaniem dziewczyn. Imię było dlugie i gdybym musiał je w całości napisać zabraloby tyle miejsca: ------ --------- ----- ---- . Było długie jak podróż w która mnie ze sobą zabierze. Żałuje ze nie nazywa się jakoś bardziej pospolicie jak np: --- . Być może podróż byłaby wtedy krótsza. Jednak on jak każdy złodziej jest bardzo dumny ze swojego imienia i zawsze pisze je w całości. A ja jakos od razu wiedziałem, ze to oznacza klopoty. Może było to w sposobie w jaki Dziewczyna wymowila jego imię. Nie wiem ale mój ząb na ulamek sekundy nagle mnie zabolal. Ostatni dzwonek. Podswiadomie wiedziałem co będzie dalej. Miałem jednak nadzieje, ze tego co ma byc nie bedzie. Miałem nadzieje, ze to nic poważnego i byłem bardzo pewny siebie. Przecież tak się nią opiekowalem. Zignorowalem coś czego nie powinienem byl ignorować. Miałem naprawdę głupią nadzieje.

***

- Nie nazywaj mnie glupią - odezwala się Nadzieja do Intuicji. Sprzeczaly się już od dłuższej chwili.
- Wiesz czasami jesteś tak beznadziejnie naiwna, ze żadne inne słowo do Ciebie nie pasuje. Pomijajac oczywiste fakty swoją droga dobrze Cię widzieć. Co prawda wolałabym się jednak spotkać w innych okolicznościach - powiedziała Intuicja.
- A co jest złego w tych tutaj? Przecież jesteśmy po tej samej stronie.
- Ty chyba zupełnie nie zdajesz sobie sprawy z całej sytuacji. Jak zawsze optymistyczna i uśmiechnięta - powiedziala z odrobina kpiny Intuicja - Zawsze taka patrząca do przodu wbrew wszystkiemu... Nie dziwnego co mówią o tobie i tych, no wiesz - głupich.
- No i co z tego? - zapytała Nadzieja - Daje im to co potrzebują najbardziej w trudnym momencie. Słowa.
- Zludzenia - wtracila Intuicja.
- Czasami - powiedziała Nadzieje - jeżeli tego chcą. Popatrz lepiej na siebie. Umartwiasz się tutaj i probujesz powstrzymać coś co i tak się musi wydarzyć. Coś co może być dobre.
- To co się musi wydarzyć nie koniecznie może być dobre. Nie dla wszystkich - wskazała na mnie palcem.
- Skad wiesz? - zapytała Nadzieja.
- Po prostu tak czuje. Ty zreszta tez to czujesz - popatrzyla na nią Intuicja - Gdzieś głęboko wiesz, ze to czujesz.
- Ja się temu tak łatwo nie poddam.
- Moze przestalybyscie się klocic i wyjasnilybyscie mi i co wam chodzi - wtracilem się.

Nadzieja z Intuicja popatrzyly na mnie w dziwny sposób.

-Eee to gdzie robilas włosy? - zwróciła się do Nadziei.
- Och wlosy. No wiec nie uwierzysz jak ci powiem. Posłuchaj...

Westchnalem. Wyglądało na to ze przez jakiś czas ciężko będzie mi się z nimi dogadać.


Zauważyłem tez, ze od jakiegoś czasu otoczenie wokolo mnie się zmieniło. Na początku kiedy sie tu znalazłem wąskie korytarze i małe komory nieomal ocieraly się o moja skorę. Teraz jednak było wiecej przestrzeni. Tak, tego mogłem być pewny ponieważ moglibyśmy się swobodnie zmiescic w trójkę obok siebie. Korytarz poszerzal się i był o wiele wyższy niż wczesniej. Być może to mój wzrok zaczął się już przyzwyczajac do tutejszego światła i widziałem lepiej. Tak czy inaczej miałem teraz o wiele wiecej miejsca na ruch dzieki czemu zrobiło mi się odrobinę razniej. Gdybym jeszcze mógł się dogadać z Intuicja i Nadzieja...

Ponieważ widziałem już lepiej wyciagnalem serwetke i idąc próbowałem zrozumieć co chciał przekazać mi strach. Spojrzalem na środek tam gdzie mi kazał i nagle poczułem się bardzo samotny. Intuicja z Nadzieja zniknęły gdzies za zakretem a ja przysiadlem na podłodze i ze zdziwieniem odkryłem ze teraz zrobiła się jakby mieksza. Dotknalem jej a moje palce otoczylo tysiące niewzruszonych osobowości. Zamknalem dlon i ze szczelin miedzy palcami zaczął przesypywac się piasek. W dziecinstwie bardzo lubilem to wrażenie. To przyjemne uczucie czasteczek ocierajacych się o skórę i znajdujących drogę ku wolności z zacisnietej pięści. Piasek od zawsze kojarzyl mi się z samotnościa. Nie wiem dlaczego dokładnie. Może dlatego ze nie można się nim podzielić. Ani nim, ani mala przyjemnoscia jaka przynosi przesypywanie go. Bo nawet jeżeliby można to kto chciałby się dzielić piaskiem? I po co? Nabralem kilka garści i przypatrywalem się jak wracają szeleszczacym strumykiem tam skąd je przed chwila wziąłem. Rozgladnalem sie wokolo - musiał pojawić się nie dawno bo dopiero teraz zwróciłem na to uwagę. Odcisniete na nim były moje ślady. Moje ślady i coś jeszcze. Teraz kiedy siedziałem mogłem to zobaczyć dokładniej.

Piasek pokrywaly drobne zaglebienia niczym rozsypane z pudelka makroniki Wszystkie w kształcie litery Y. Zastanawiałem się co mogly oznaczać. Ukladaly się bez ładu i składu i biegły we wszystkich kierunkach. Poczulem się jakby nagle ktoś mnie zmniejszył do średniej wielkości krasnoludka i postawił na gigantycznym lnianym plotnie. Byłem prawie pewny, ze gdybym mógł się uniesc wystarczająco wysoko rozwiklanie tej zagadki przyszloby mi o wiele łatwiej. Oczywiscie nie mogłem sie jednak uniesc. Jednego byłem pewien: to co zostawilo te ślady nie moglo być człowiekiem. W każdym razie nie moglo przypominać człowieka. Hmm, jakby się zatanowic to czlowieka nie spotkałem już zreszta od bardzo dawna.

- Przesun się trochę - powiedział nagle strach.

Serce stanęło mi na moment co odrazu odmalowalo się uśmiechem w oczach Stracha. Uśmiech ten jednak zniknął tak szybko jak się pojawił. Strach dbał o reputację. Profesjonalista. Przesunalem sie a on przysiadl obok i popatrzyl na mnie z pod przymruzonych powiek.

- Czy ktos ci juz mowil, ze masz piekne ze oczy? - zapytal. 



cdn...

0 comments:

Post a Comment