Zyczenie (rozdzial 3) - Strach mija


- Nie bardzo widzę o co w tym chodzi - powiedziałem gapiac się na posadzke. To była prawda. Widziałem mnóstwo przeplatajacych się ze soba lini, zataczajacych koła lub biegnacych z lewa na prawo tudzież z góry na dół. Patrzyłem na nie i ogarnial mnie trudny do określenia niepokój. Musiało to być po mnie widać ponieważ strach zwrócił się do mnie.


- Czyli jednak coś czujesz? To dobrze, bo byłbym bardzo rozczarowany w przeciwnym wypadku. Wiesz, w końcu trochę się postaralem przy tym wszystkim - kontynuowal -Patrz nawet cienie wyszły mi ładnie. Bardzo lubię cienie. W cieniach można ze kapitalnie chować - i oczy Stracha zrobiły się wielkie z podniecenia. A ja dalej nie rozumiałem co to wszystko mialo przedstawiac.



- Popatrz na środek. Widzisz coś?
- Widzę masę lini bez ładu i składu - odpowiedziałem szczerze.
- Ja osobiscie to nazywam to
Esgieigiewu - wymruczal pod nosem Strach zaslaniajac usta.
- Co takiego?
- Nic, nic... Esgieigiewu... Syndrom.
- To znaczy?
- Eh, taki moj skrot myslowy - spozieraly galy i gowno widzialy. Znaczy to tyle, ze zle patrzysz. Patrzysz oczami ale w zła stronę. Powinieneś popatrzeć w siebie. Zajrzeć do środka i zobaczyć co czujesz gdy widzisz to co wskazuje ci palcem.
- Przepraszam Cię ale naprawdę nic nie widzę - odpowiadam mu.
- Byc może nie jesteś jeszcze na to gotowy. Wiesz co? Masz, trzymaj - wreczyl mi serwetke - moze kiedys jak bedziesz miał nastrój to sobie rzucisz okiem.
Znajdowała się na niej niewielka kopia rysunku z podłogi. Choć właściwe to raczej rysunek z podłogi był kopia tego z serwetki.
- Przerysowywales to?
- A czego oczekiwales? Ze rysuje z pamieci? Myślisz ze nie mam nic innego do roboty tylko szukać weny w momencie kiedy mam tak mało czasu. Presja bracie dotyka wszystkich bez wyjątku nie tylko Ciebie.
- No tak ale mimo wszystko... Czuje się trochę rozczarowany.
- Posluchaj, mam gdzieś czy jesteś rozczarowany czy nie. Mogę narysowac to wszystko gdzie chce i kiedy tylko zechce nawet z zamknietymi oczami gdybym musiał. Bo znam Cie. Ale te proporcje! - nie kryl dumy. Musisz przyznać, niezłe mi wyszło tym razem. Spojrz na te proporcje!
- Szczerze powiedziawszy sa straszne - powiedziałem.
- Dokładnie! Dziękuje! - wydawal sie byc niezwykle z siebie zadowolonym.
- Znam Cię nie od dzisiaj - mimo ze to dopiero dziś się sobie oficjalnie przedstawiliśmy - zamilkl na chwile - Co mi przypomina ze właściwie to tylko ja się przedstawilem. Bo ty chyba do tej pory nie zdazyles. No wiec jak się teraz nazywasz?
- Nie wiem - odparlem
po zastanowieniu.
- Tak własnie myślałem. No pora się zbierać.
Strach rozejrzal się wokolo i poklepal sie po kieszeniach jakby sprawdzając czy nic nie zostawił - Chyba mam wszystko.
- Pamietaj o czym ci powiedziałem. Coś mi mówi, ze jeszcze nie raz się spotkamy - dodał Strach po czym przymknal najpierw jedno oko, pózniej drugie i tak jak sie nagle pojawil tak tez zniknął zostawiajac mnie z serwetka w ręce pośrodku jeziorka srebrnych krysztalkow. Czułem się jak Neil Armstrong na ksiezycu. Pomimo, ze transmisje obserwowalo pól mojego swiata czułem się zupełnie odcięty i samotny. I wiedziałem, ze nikt nie mógł mi pomoc przez szklany ekran telewizora.


Spojrzalem wokolo i ku mojemu niezaskoczeniu nic tu się nie zmieniło. Dalej byłem uwieziony w nieznanym mi bliżej miejscu. Dalej czułem się tu zle. Zaczynalem się zastanawiać czy Instynkt i Intuicja nie mieli jednak racji. Nieublagalnie przed oczami ukazywala mi sie dupa a ja w niej siedzialem po uszy. Przez chwile zacząłem się zastanawiać nad tym kiedy po raz ostatni widziałem słońce, cieszylem się spacerem, oddychalem swierzym powietrzem. Muszę przyznać, ze nie pamietam kiedy. Wydaje się to tak dawno temu.


Schylilem się i wziąłem do ręki leżące pod nogami serce i z uwaga zacząłem się mu przygladac. Zmienilo kolor i jest potwornie pokiereszowane ale wciąż jeszcze bije. Trudno mi było w to uwierzyć. Pośrodku znajdowala się duża rana o dziwnym kształcie. Nie potrafilem sobie wyobrazić co ja moglo zadac. Cała jego powierzchnia pokryta była zakrzeplymi strupami i wydaje mi się rowniez, ze jakiejs jego części brakowało choć w tym momencie ciężko było to na sto procent stwierdzić. Bolalo mnie samo patrzenie na nie wiec odwróciłem wzrok. Jak moglem doprowadzić je do takiego stanu?
Z zamyslenia wyrwał mnie szloch. Ten sam szloch który słyszałem wcześniej. Spojrzalem na serce a ono zaczęło się szamotac. W pierwszym odruchu chciałem biegnc bezmyslnie za głosem, obawialem się jednak, ze serce mogłoby tego nie wytrzymac. Przynajmniej na razie czułem, ze powinienem odpoczac i w tym momencie dalszy bieg nie ma żadnego sensu. Chciałem nim coś zrobię dwa razy sie nad tym się zastanowić bo jak do tej pory z kazda decyzja pakowalem się tylko w coraz większe kłopoty.


- Ciesze się, ze postanowiles mnie posłuchać choć to mi bardziej pachnie rozsadkiem - odezwala się Intuicja wylaniajac się z mroku - poszedł już sobie? - popatrzyla na mnie.
- Intuicja! - wykrzyknalem - Wrocilas!


Intuicja nieśmiało zaczęła się zblizac bacznie rozgladajac się przy tym na wszystkie strony. Przypominała kota co wchodzi na nieznany sobie teren. Lubię koty ale zbyt mało o nich wiem by powiedzieć coś wiecej.


- Nie boj sie juz sobie poszedł - uspokoilem ja.
- To dobrze. Chyba mnie rozumiesz prawda? - Swoją droga niezłe wygrzmociles w ta ścianę... Ha, ha! Nie mogłam ubiec daleko bo chwycila mnie czkawka ze smiechu, pelny brzuch zreszta tez mi nie pomagał.
- Dzieki za pomoc i współczucie - obruszylem się.
- Och nie ma za co! ... No dobra, nie obrazaj się tak szybko przecież tylko sobie zartuje.
- Mozesz się śmiać i tak mi wszystko jedno.
- Depresja?
- Zwatpienie.
- Hm... Rozumiem - popatrzyla na podłogę - a to? - pochylila się nad rysunkiem i uważnie go obejrzala. Jej ręka przesuwała się wzdluz pajeczyny lini jakby je chciała zapamiętać i wydawało mi się, ze w pewnym momencie coś podniosla. Zamyslila sie ale nic nie powiedziała.
- To jest coś co powinienem zrozumieć - odpowiedziałem patrząc na rysunek wykonany przez Strach.
- Tak, to bardzo ciekawe - wskazała na podłogę - I co rozumiesz to?
- Nie, ale zdaje się ze mam na to dużo czasu.
- Masz racje - zdaje ci się.


Intuicja spojrzała z troska najpierw na mnie a pózniej na serce które wciaz trzymalem w dłoni. Wyciagnela rękę w jego kierunku jakby prosząc bym jej je podał.


- Nie, nie mogę go wziasc to dla mnie zbyt smutne - powstrzymala mnie - raz mi wystarczy.
- Chcesz szalik i rekawiczki? - wypalilem dotknięty.
- Szalik i relawiczki? - odparła zdziwiona.
- Niewazne. Coś mi się przypomnialo - machnalem ręką - Serce - wyglada zle prawda?
- Wyglada bardzo zle - powinieneś się o nie zatroszczyc - inaczej kiepsko się to wszystko skończy. Jestes za mało za siebie odpowiedzialny.
- Ktoś mi kiedyś powiedział, ze łatwiej nam nie dbać o siebie niz o kogoś - odpowiedziałem.
- Ciekawa teoria. Czy ona Cię tu doprowadziła jezeli mogę zapytac?
- Muszę znaleźć sposób by stad wyjść ale nie wiem jak. Mam wrażenie, ze ten Glos... - przerwalem - zdaje sie trafiać prosto w moje serce.
- A wiec dalej slyszysz ten Glos?
- Tak i bardzo chce go odnaleźć.
- Ale dlaczego? - zapytała zmartwiona.
- Czuje, ze tam jest rozwiazanie. Poza tym ten Glos używa słów które... Sam nie wiem już co myśleć.


- Powinienes odpoczac. Schowaj serce tam gdzie jego miejce. Nie powinieneś tak trzymać go na wierzchu. Chodź znajdziemy jakieś ciekawsze miejsce. W tym tutaj nie powinnismy za długo przebywać. Ma zle wibracje - dodala.


- Ach, bylabym zapomniała - odwrocila się do mnie gdy pakowalem sobie serce do środka - Mam dla Ciebie coś.
- Dla mnie?


Intuicja przez chwile mietosila coś w dłoniach po czym z lekkim wachaniem podala mi dwa wlochate klebki w kolorze szarym.


- Zrobilam to z tego do pozostawil po sobie Strach. Czasami strasznie się kudli. Jak się nie wyszczotkuje to wydaje mu się, ze jest bardziej przerazajacy.
- Co to jest?
- Jak to co? Zatyczki do uszu. Wloz je. Powinny chwilowo pomoc. Może nie będziesz tak opetany byle głosem.
- To nie jest byle głos! - zaprotestowalem i wziąłem od niej dwa kudelki.
- Wiem. Niestety jednocześnie masz i nie masz racji - odpowiedziała po czym ujęła mnie pod rękę i zaczela prowadzić.


Szliśmy długo jeżeli można tak powiedzieć no bo jesli Strach miał racje i mój czas faktycznie się zatrzymał to równie dobrze mogliśmy iść tylko przez chwile albo nawet krócej. Ja wciąż chciałem podazac za Glosem jednak byłem na to zbyt wyczerpany w tym momencie. Intuicja z kolei nalegala bym użył podarowanych zatyczek do uszu. Z początku oponowalem ale bardzo naciskala wiec się w koncu dla swietego spokoju zgodziłem. Przynajmniej nie bede musiał słuchać jej gdakania. Wlozylem najpierw jedna. Była zimna, i miałem uczucie podobne do tego kiedy pewnego dnia zjadlem za szybko porcje lodów. Rozbolala mnie nagle z zimna cała głowa aż po zeby. Natychmiast chcialem ja wyciagnac, siegnalem do ucha ale Intuicja chwycila mnie za reke.


- To przejdzie. Poczekaj cierpliwie.


Latwo jej mowic "cierpliwie" - pomyslalem lecz faktycznie po chwili ból minął wiec wlozylem druga zatyczke.


- Widzisz wszystko w porządku - puściła moja rękę.
- I jak to ma niby mi pomoc? Przecież doskonale Cię słyszę - odparlem rozczarowany.
- Wiem. Nie martw sie, to pomoże. Zobaczysz, nie jest zbyt przyjemne ale cel uswieca czasem środki.


Wkrótce miałem się przekonać na własnej skórze o co miała na myśli.


Intuicja zapytała mnie co się działo przez okres od momentu kiedy rozbieglismy w panice. Starałem się jej to opisać jak najdokladniej pamietalem. Opowiedzialem jej o Strachu o tym, jak mi pomogl, opowiedzialem o dziwnym śnie jaki miałem leżąc nieprzytomny, o rysunku jaki zrobił dla mnie Strach, o ranach jakie odkreylwm na sercu. Intuicja była dobrym sluchaczem - części opowiadania sluchala z dużym zainteresowaniem a cześć rzeczy zdawala się po prostu wiedzieć, wedy zazwyczaj zamykala sie w sobie i cos analizowala.


- Ten sen który mi opisales....- zapytała.
- O dziewczynie?
- Tak, zdaje się, ze bardzo go przeżyłes prawda? Wydaje mi się, ze to jest niezwykle wazne byś go zrozumiał.
- Dlaczego tak sądzisz?
- A po jakim śnie budzisz się okryty jak sam to powiedziales: krysztalkami szkła?
- Mm - zatanowilem się - Masz racje nieczesto się to zdaza.
- To się prawie NIGDY nie zdarza - poprawiła mnie Intuicja - a raczej zdarza się w jednej określonej sytuacji.
- Jakiej sytuacji?
- Nawet jeżeli ci powiem to i tak mi teraz nie uwierzysz. Jak będziesz gotowy to porozmawiamy.
- Skad będziesz wiedzieć kiedy będę gotowy?- cala ta tajemniczosc zaczynała mnie męczyć.
- Bo wtedy sam mi powiesz co to za sytuacja. Choć oczywiście może to nigdy nie nastąpić
- Strach - zmieniła temat - myślisz, ze to Twój najtrudniejszy przeciwnik?
- Przeciwnik? - zdziwilem się- przecież się mną zaopiekowal.
- Na swój sposób tak. Zreszta sam ci to wytlumaczyl tylko może nie calkiem do końca. Pewnie uznał, ze i tak jesteś zbyt zagubiony i bezsilny. Jesteś skomplikowany... i uparty - dodała.
- Nie boisz się odkryc bólu a jednocześnie nie radzisz sobie z nim. Przypominasz mi rosomaka.
- Rosomaka?
- Tak, pewnie słyszałeś, ze schwytany w sidla rosomak potrafi sobie odgryzc łapę za cenę wolności. Ty nie boisz się jej odgryzc ale zrobiwszy to nie potrafisz jej zostawić. Siedzisz przy wnykach gapisz sie na nia i myślisz ze odrosnie. To bardzo dziwne. Tak naprawdę do dalej jesteś uwięziony.
- To chyba dla mnie zbyt skomplikowane porównanie.
- Wiem. Kieruje tobą siła której nie rozumiesz i nie potrafisz wykorzystać. O, o wilku mowa!
Zblizalismy się do rozwidlenia tunelu. Z odnogi po lewej stronie bilo przykurzone światło. Intuicja popatrzyla na mnie z obawa. Z otworu wyłoniła się postać. Miała długie, gesto kręcone włosy które przykrywaly jej ramiona i piersi. Wlosy byly dziwnego koloru. Byl to jeden z tych kolorów którymi maluje sie nowoczesne sportowe samochody tak by w zaleznosci od swiatla lub kata patrzenia dawaly rozny odcien i barwe. Czy one nie byly przypadkiem zielone? - przyjrzalem sie dokladniej. Tak, byly ale wygladalo to u niej tak naturalnie, ze umknelo mi to w pierwszej chwili. Była piekna. Była wrecz niesamowicie piękna. Pewnie bym się w niej zakochał gdyby nie to, ze chyba juz byłem w niej zakochany. Intuicja popatrzyla na mnie z obawa.


- Witaj ukochany - zwrocila sie do
mnie postać.
- Przestalabys się z nim droczyc - odezwala się Intuicja.
- Ostrozna jak zawsze Intuicjo?
- To wy sie znacie? - spojrzalem zdziwiony.
- Powiedzmy - Oh, popatrz jakie ładne gwiazdki - wskazała palcem w gore.
- Gwiazdki? Jakie znowu gwiazdki? - zapytałem


- O te, tutaj! - przez moment na twarzy poczułem cos jakby przeciąg z gwałtownie otwartych drzwi które równie szybko z trzaskiem się zamknely. Intuicja prawym prostym przywalila mi w szczeke.
- Faktycznie... Gwiazdki... Raz... Dwa.. Trzy... Zdążyłem policzyć nim straciłem przytomność.


- ...Dziewięć... Dziesięć - dokonczyla liczyc pod moja nieobecność Intuicja (czasem myśle, że świetnie sie rozumiemy) po czym rozległ się dzwonek.


Cdn...

0 comments:

Post a Comment