Zyczenie (rozdzial 2) - czyli troche o strachu




Instynkt za to natychmiast przystąpił do wlaciwego działania.

- Spierdalamy! I to szybko!

Spojrzalem na Intuicje i nagle wszyscy rzucilismy sie na oslep do ucieczki. No, powiedzmy na oslep. Instynkt od razu wiedzial gdzie uciec. Intuicja tez jakos czuła ktoredy ma sie kierowac. No i tylko ja przywalilem w sciane i stracilem przytomność. Z oddali dobiegł mnie jeszcze cichnacy głos Intuicij: "Wezykiem...! Wezykiem!... Świat zawirowal i usnal.

...Zza mgly dobiegl mnie dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili rozlegaja się coraz blizsze klapniecia tenisowek na parkiecie. Do pokoju wchodzi dziewczyna. Nie widziałem jej od dwóch dni. Jestem juz klebkiem nerwów.
- Chcialas porozmawiać? - pytam.

- Za chwile - wbiega po schodach na antresole nie zwracając na mnie uwagi.

Słyszę z dołu, ze pakuje ubrania do torby.

- Znowu wychodzisz? - pytam się - myślałem ze mialas mi coś do powiedzenia. Czekałem na Ciebie dwa dni. Nie spalem od dwóch nocy.

- Dlaczego nie spales? - pyta jakby nic się nie stało.

- Jak to dlaczego? Nie wrocilas na noc i martwilem się. Gdzie bylas?

- U Reya i jego dziewczyny - to moi znajomi - Powiedziałam ci byś się nie martwil - odburkuje i wraca do pakowania.

- Posluchaj, jeżeli chcesz porozmawiać to chyba powinnismy teraz.

- Nie ma o czym.

- Jak to nie ma o czym? - dziwie sie - Traktujesz mnie jak wroga. Nie wracasz na noce, oklamujesz mnie, nie odbierasz telefonów. Czy możesz mi wyjaśnić co się dzieje?

- Nic, idę do znajomych.

- Prosze nie oklamuj mnie wiecej. Wiem ze przeciez jest ktoś inny. Czuje ze idziesz do niego. Juz tego dluzej nie wytrzymam. Nie wytrzymam tych twoich powrotow po rzeczy. Za kazdym razem kiedy odchodzisz lamie mi to serce. Za kazdym razem kiedy wracasz mam nadzieje ze zostaniesz. Jeżeli masz teraz iść to weź wiecej ubrań i nie wracaj. Nie kochasz mnie już prawda?

- Nic nie rozumiesz.

- Masz racje nie rozumiem. Wytłumacz mi. Zależy mi na Tobie. Zależy mi na Tobie bo Tak bardzo Cie kocham.

- Nie, nie kochasz mnie - odpowiada ze złościa.

- Przeciez wiesz ze to nieprawda. Wiem ze czujesz ze Cię kocham. Dlaczego to robisz? To tak bardzo boli.

- Musze iść.

- Nie idz. Proszę Cie nie rób tego. Ja... tam byłem... Kiedyś...dawno temu... I wiem ze jak zrobisz ten krok to nie ma już drogi powrotu. Jest tylko ból. Ja wiem, ze mimo ze przez ostatnie kilka tygodni twoje zachowanie bardzo mnie ranilo to tak naprawdę czuje, ze jesteś dobra. Czuje ze w środku wciąż bije dobre serce. Serce które pokochalem.

- Nie jestem dobra - krzyczy do mnie dziewczyna i powoli zaczyna schodzić.

- Wiec chcesz się poddać? Wiesz... ja nigdy się nie poddam. Zawsze będę o Ciebie walczył. Zawsze będę walczył o Twoje serce, o nas.

- Wiem... Ale ja... Ja już się poddalam.

I to chyba stało się wlasnie wtedy. Nastąpił oficjalny początek końca. Nie mogę w to uwierzyć. Ktoś wlasnie rozbił mi garde kopnieciem w moje żałosnie odsłonięte jaja.

- Poddalas się... Jeżeli taka jest twoja decyzja... Jak ty sama sie nie potrafisz się zatrzymać to ja... nie zatrzymam Cię. Idz i zrób to co musisz zrobić. Tak mi przykro...

Dziewczyna odwraca się w kierunku drzwi i zaczyna iść. Każdy jej krok to jak wyrwanie kawałka żywego ciała.

Podchodze do odtwarzacza dyskow kompaktowych. Dwa dni wczesniej znalazłem w domu pewna plyte. Prezent. Ostatni prezent jaki dostałem po poprzednim rozstaniu. Znalazlem ja po 3 latach i ani razu jej nie sluchalem. Aż do przedwczoraj. Nigdy wcześniej nie słyszałem czegoś tak bardzo smutnego. Podchodzę i naciskam przycisk play. Lekkie klikniecie i z glosnikow rozlega się szum a po chwili zaczyna z nich płynąc płacz Anthony'ego.


"Hope there's someone

Who'll take care of me

When I die, will I go..."

Dziewczyna naciska klamke ale nagle jej ręka zatrzymuje się. Odwracam się ku niej a w moich oczach czuje jak wzbiera rzeka, która wystąpiła z brzegów i szuka teraz gwałtownie ujścia. 


"Hope there's someone

Who'll set my heart free

Nice to hold when I'm tired... "


Stoimy po przeciwleglych stronach naszego mieszkania. W oku uzbierala się kropla na tyle duża, ze nie mogę już jej dłużej powstrzymać. Staram się by nie spadła ponieważ wiem co będzie dalej. Ale spada. A za nią następna i następna. Po chwili nie wiem juz co się dzieje. Trace kontrole nad czymś co tak bardzo chce ukryć, chce ukryc jak bardzo to wszystko mnie boli. Przecież wiem o wszystkim od kilku miesięcy. Nieoficjalnie... ale boli równie silnie. Nie chce pokazać słabości ale nic mi już nie zostało. Rozpadlem się własnie jak domek z kart i nic nie jest w stanie ukryc tego faktu. Obdarlem się z godności i wstyd mi za siebie. Wyciągam swoje serce na otwartej dłoni i kladę przed nią. Czyż nie dobija się koni? 


"There's a ghost on the horizon

When I go to bed

How can I fall asleep at night

How will I rest my head..."


Stoimy i patrzymy się na siebie. Po jej twarzy również zaczynaja splywac łzy. Podchodzę do niej i mocno ja obejmuje. Tak mocno jakby to był ostatni raz w moim życiu. Chce się pozegnac, chce ja objąć i spróbować jej wybaczyć. Wiem, ze za chwile z zimna krwią mnie odepchnie i odejdzie w ramiona kogoś innego. W srodku coś mi się stało choc sam nie wiem jak to określić. To jakby żal wezbral we mnie tak bardzo, ze zwyczajnie juz sie nie mieści i próbując wydostać się na zewnątrz rozrywa mnie i przesiaka przez kazdy por mojej skory drobno tluczonym szkłem. To takze boli.


"Oh I'm scared of the middle place

Between light and nowhere

I don't want to be the one

Left in there, left in there"


Trzymam ja w objeciach. Ona delikatnie ociera łzy z mojej twarzy. Pierwszy raz od wielu tygodni widzę jej czulosc, czuje jej dotyk. Prosi bym nie płakał ale jest już na to zbyt późno. Tama została przerwana i nagromadzony miesiacami ból szuka ujścia. Chce by ten jej dotyk trwał wiecznie. Chce zatrzymać czas w momencie gdy dotyka mojej twarzy mokrej od łez.


"There's a man on the horizon

Wish that I'd go to bed

If I fall to his feet tonight

Will allow rest my head..."


Prowadzę ja ku schodom i siadamy na stopniach prowadzących do naszej sypialni. W sercu nadzieja wciac nie chce się poddać. Zdaje sobie sprawę jak trudno jest zabić nadzieje. Patrze na dziewczyne jak na najcenniejsza rzecz w moim życiu. 


"So here's hoping I will not drown

Or paralyze in light

And godsend I don't want to go

To the seal's watershed"...

Piosenka cichnie a my siedzimy i nadal trzymamy się za rece. W końcu Ja czuje. Zapomniałem już jej dotyk, jej uśmiech, jej troskę. I nagle to wszystko wraca. Nie potrafię, nie chce przerwać tego momentu. Siedzimy tak przytuleni bardzo długo. Płyta dobiega końca i następuje dziwny moment. Łzy które miały wyplynac już popłynęły i zapada cisza. Dziewczyna patrzy na mnie i pyta czy chce by sobie poszła. Krece głowa a moje całe ciało krzyczy NIE! - Nie chce tego, zostan ze mna. Nie idz. Prosze nie idz tam... Patrzy na mnie ale nie potrafię odgadnac jej spojrzenia. Chce przerwać ta chwile, odwrocic uwagę, zmienić temat nim... Postanawiam nagle zaparzyc herbatę. Tak herbatę dla mnie i dla niej. Jak robiliśmy to codziennie. Chce uspokoic sytuacje nim zwariuje. Idę do kuchni, wyciagam dwie filizanki i wlaczam elektryczny czajnik. Dziewczyna wchodzi za mną.

- Nie bedziesz chciał być ze mną. Nie po tym co zrobiłam.

- Co takiego zrobilas? - odwracam się do niej. Odslania włosy i na jej szyji widzę ślad po pocałunku. Jezeli coś mogę o im powiedzieć to tylko tyle ze nie ja go tam zostawilem. Mój umysł zaczyna gwaltownie pompowac materac w który za chwile ktoś mocno przypieprzy. Spadnie z bardzo wysoka - ten ktoś już właściwie leci tylko jeszcze to do niego nie dotarło, w tej chwili mysli sobie: "Na razie wszystko w porzadku". Myśli zupełnie to co ja w tym momencie.

- I co? - odpowiadam najspokojniej jak sie da - Przepraszam czy to cos na szyi ma jakieś magiczne właściwości? Bo chyba jednak nie działają ponieważ ja dalej chce być z tobą.


- Wiesz co to jest? - pyta

- Domyslam się.

- To jest pasja i ja tego porzadam - odpowiada zimno.

Zastanawia mnie jej nagła zmiana postawy. Przed chwila jeszcze trzymalem ja w ramionach, czułem jak nasze serca niemal się dotykają, czułem jej dotyk... Teraz dziewczyna znowu mnie atakuje.

- Czy ty... Czy ty robisz to specjalnie? - pytam z niedowierzaniem - Własnie przed chwila otworzylem się przed nią. Odslonilem cześć która chronilem najbardziej. A ona teraz...


- Czy robisz to specjalnie?

- Tak - odpowiada dziewczyna - jestem kobieta i czerpie z tego satysfakcję.

W powietrzu coś zaczyna smierdziec, cos jak zapach rozkladajacego się ciała. Patrzę na nią i nagle dziewczyna potwornie brzydnie w moich oczach. 

- Chcesz bym cie znienawidzil - prawda?

- Tak - odpowiada Dziewczyna.

- To nie tak dziala, to co robisz tylko bardziej boli.

Patrzę na nią i proszę by już lepiej sobie poszła. Nie popieram zabijania ale pastwienia się nad cierpiacym nie popieram jeszcze bardziej. Dziewczyna odwraca sie i wychodzi. Przy drzwiach dzwoni jej telefon.

- Tak... zaraz będę - odpowiada do słuchawki.

Nie muszę pytać kto jest po drugiej stronie. Po pierwsze i tak by sklamala a po drugie sam znam odpowiedz.

Zamyka za sobą drzwi a w pustym mieszkaniu zostaje ja, dwa dymiace kubki z herbata a w kuchni na stole przebite rogiem jednorozca serce... Scena jak z zakreconego westernu w domu wariatow. Świat zaczyna wirowac i zastanawiam się czy już oszalalem czy nastapi to dopiero za chwile...

Popatrzylem na serce a ono zaczelo po prostu bardzo glosno wyc...

Kiedy się ocknalem nademna pochylal sie Strach. Pochylal sie a w rece cos sciskal.


- Masz, będziesz tego potrzebował - położył mi na dłoni złamane serce. Jego palce zostawily na nim glebokie, ciemne zaglebienia.

- Upusciles to jak przywaliles w ta sciane. Nie znioslo tego za dobrze. Pilnowalem go ale nie powinienem tego zbyt długo trzymać. Może się to dla Ciebie zle skończyć. A w konsekwencji i dla mnie. 

- Dziekuje - spojrzalem na niego podejrzliwie.

- Zaczynalem się już o Ciebie martwić bo lezales dosc dlugo jak sparalizowany. Zastanawialem sie nawet czy już sobie nie pójść - Strach pomógł mi podnieść sie do w miarę siedzacej pozycji. Z ciala z z delikatnym szeptem opadly na ziemie drobne ostre krysztalki.

- Komfortowo?

- Powiedzmy. Ale dlaczego mi pomagasz? - powoli sprawdzalem wszystkie części swojego ciała. Serce w miejscu gdzie przyleglo do mojej dłoni wyglądało zupelnie jak produkt z salonu Swarovski - skad to sie wzielo? Na ciele nie znalazlem zadnych widocznych uszkodzen jednak bolalo mnie dokładnie wszystko. 

- Dlaczego ci pomagam? To dobre pytanie. Czy ja pomagam? - zastanowil sie Strach - Czasami faktycznie pomagam ale ta pomoc rzadko jest doceniana.

- Bo widzisz - kontynuowal Strach - bez Ciebie nie ma tez i mnie wiec muszę jakos o Ciebie dbać. Choć tak naprawdę to dbam rowniez o siebie.

- To dlaczego Instynkt i Intuicja tak spanikowali?

- Hmm... Wiesz nie jestem nimi ale wydaje mi się, ze Intuicja i Instynkt są do sobie w gruncie rzeczy dosyć podobni. Instynkt - o, ten jest dużo starszy i reaguje niezwykle szybko w pewnych sytuacjach. Intuicja za nim czasem podaza. Tak się stało kiedy nagle wyszedlem z nikad. No moze nie do konca z nikad. Po prostu zareagowali. Choć jak sam to widzisz pobiegli w różnych kierunkach. Przestraszyli się tak jak ty.

To prawda, objadlem się strachu. Myśle, ze moglbym porozmawiac o tym z Intuicja ale zdaje sie ze nie chcialaby tego słuchać.

- Posiedze tu jeszcze z tobą bo widzę, ze nie lubisz być sam. I to tez jest prawda, ze nie lubię tego.

Strach usiadł pod ściana i zamyslony zaczął kreslic na ziemi nie zrozumiałe dla mnie ksztaty. Jego palec przesuwal się delikatnie nad powierzchnia. Rysowal nie dotykajac jej ale w jakis sposob za palcem pozostawal dość głęboki wypełniony blekitnym dymem ślad. Przymruzyl oczy niczym kot wylegujacy się na sloncu i sprawiał wrażenie bardzo pochlonietego tym zajęciem.

Dało mi to trochę czasu na zastanowienie się nad moja sytuacja. Wyglądało na to, ze jak na razie nic mi nie grozi. Nadal się balem ale powoli oswajalem się z tym uczuciem. Wciąż jednak nie potrafilem zebrać myśli razem. Wciąż nie wiedziałem jak i dokąd się udać. Tak naprawde to do konca nie wiedzialem nawet gdzie jestem. Wszedlem tu za Glosem który jak się okazało płynął z mojego serca które było w oplakany stanie. Wszedlem i nie potrafię z tad wyjść. Wydaje mi sie, ze jestem tu bardzo dlugo. Czas jednak nie ma znaczenia. Wyobraz sobie ze jesteś zamrozony w bryle lodu. Jest potwornie zimno nie możesz kiwnac palcem by się rozgrzać a przed tobą, co możesz zobaczyć przez tafle lodu toczy się życie. Ludzie się bawią, śmieją, rozmawiają. Oczywiście nie widza bryly lodu w ktorej jestes zamkniety ale instynktownie wiedza, ze coś z Toba jest nie tak. Zanim sie do ciebie zbliza zakladaja grube czapki i rekawiczki, opatulaja sie szalikiem i calosc wyglada bardzo nienaturalnie - dla Ciebie i dla nich. Czasami nie chce im się tego wszystkiego ubierac i po prostu Cię nie zauważają. Jesteś wykluczony a może raczej czujesz się wykluczony. Odrzucony. Trendowaty. Zdaje się to trwać cała wieczność. Tak własnie się czułem. 


- Czy czas może się zatrzymać? - zapytałem

- Moze, jak przestaniesz go nakrecac.

- Nakrecac?

- No tak nakrecac.

- Masz na myśli jak zegarek?

- Tak, tak jak zegarek. Jak go nie nakrecisz to stanie i nie będzie płynął dalej - wyjaśnił mi Strach.

- Wiesz, bo czuje sie jakby nic sie nie zmienilo od dlugiego czasu.

- To moze twoj czas wlasnie stanal i powinienes go nakrecic.

- Jak to nakrecic?

- Posluchaj - zaczął Strach - to trochę jest tak. Wyobraz sobie, ze co dziennie wykonujesz jedna i ta sama czynność. Powiedzmy dla przykładu, ze kopiesz tunel pod rzeka.

- Kopie tunel?

- Tak kopiesz tunel. Robiles to kiedyś?

- Nie.

- No to teraz masz świetna okazje - kontynuował Strach - Wiec wyobraz sobie ze codziennie rano wstajesz by kopać tunel. Budzisz się rano, myjesz zeby i twarz i idziesz kopać tunel. W połowie dnia robisz sobie przerwę na kanapke z tunczykiem po czym zabierasz się do roboty. Po skonczonej pracy wracasz do domu, jesz kolacje moze czytasz ksiazke, być moze przegladasz plany tunelu i nanosisz poprawki. Pozniej kladziesz sie spac a kiedy snisz, sni ci się ze kopiesz tunel. Sprezyna nakręca się. Nastepnego dnia wstajesz rano i wykonujesz te same czynnosci. Czas przestaje mieć dla Ciebie znaczenie bo wszystko się w kolko powtarza. Czas biegnie tylko jednego dnia do określonego momentu. Pózniej sprezyna naciaga się ale nie na tyle by mechanizm przeskoczyl dalej i z brzdekiem wraca do punktu wyjścia. Data na zegarku nie została przesunięta i rano wszystko wyglada tak samo. Wszystko zlewa sie w jeden dzien i Czas się dla Ciebie zatrzymał. Zatrzymal sie w srodku ale twoje cialo nadal sie starzeje. Oczywiscie jezeli lubisz kopac tunele i to jest twoje przeznaczenie, jezeli czyni cie to szczesliwym to wszystko jest w porzadku. Jezeli tak jest to powinienes się cieszyć. Ale ty nie wygladasz mi na szczęśliwego. Rozumiesz?

- Nie do końca.

- Jezeli czujesz ze czas się zatrzymał to najwyższy czas byś coś zrobił. To znaczy jeżeli ci to oczywiście przeszkadza.

- Co niby chcesz bym zrobił?

- Nie wiem. Nie jestem przeciez tobą. Wiesz, możesz się postarzec ale w środku być nadal młodym.

Możesz być młodym a w środku być jak zardzewialy rower przyczepiony do plotu tak długo ze nikt juz nawet nie jest w stanie przypomniec sobie od jak dawna tam jest. Twoje ciało może osiągnąć wiek stu lat ale nadal bedzie to jak jeden dzień. Dzień który w kółko się powtarza - kontynuował Strach nie przerywajac rysowania - Możesz tez przeżyć jeden dzień który będzie jak sto lat Twojego życia. To wszystko zależy od Ciebie. No może nie do końca wszystko - poprawił się Strach - ale jakaś tego cześć. Rozumiesz? - przerwał i zamyslil sie - No chyba skonczone - Powiedzial sam do siebie. 

- Chyba rozumiem ale nie mam pojęcia od czego mógłbym zaczac - powiedziałem po glebszym zastanowienu.

- Wiem, już to wszystko rozrysowalem.

- Co takiego rozrysowales? - zapytałem podejrzliwie.

- Chodz sam zobaczysz - wskazał mi miejsce obok siebie.

Podszedlem blizej a Strach usunął się na tyle bym mógł sie swobodnie przyjrzeć. Jego dzieło zajmowało spora cześć posadzki i wyglądało naprawdę imponujaco. Strach patrzyl na nie kiwajac głowa i wydawał się być szalenie z siebie zadowolonym.

- Co to przedstawia?- zapytalem go.

- Myslalem, ze wiesz... Twoje serce musi być w jeszcze gorszej formie niz wyglada, powinieneś się nim zając - powiedział i wskazał na podłogę:

- To są wlasnie rzeczy których się obawiasz.

cdn...





0 comments:

Post a Comment